Dochodziło południe, kiedy Hermiona
w końcu wróciła z podróży z Australii, gdzie przez kilka dni odbywała
szkolenie. Mimo niedawno zakończonej wojny, bo dwa lata wcale nie wydawały jej
się tak odległe, postawiła sobie jasny i wyraźny cel, jakim było osiągnięcie
jak najwyższego stanowiska w Departamencie Przestrzegania Prawa. Aby to mogła
osiągnąć, musiała zacząć poważną i ciężką naukę, wspinać się po kolejnych
szczeblach kariery, co już na początku nie okazało się być czymś prostym. Niecały
tydzień spędzony na innym kontynencie, z różnymi ludźmi i z całkowicie inną
kulturą z pewnością dały jej wiele do myślenia na temat sytuacji politycznej
Wielkiej Brytanii i tego, co należałoby z tym zrobić.
Kiedy w końcu znalazła się w
Biurze Świstoklików, na jej usta wpłynął duży uśmiech. W głębi serca była więcej
niż zadowolona z powrotu do ojczyzny. Odetchnęła ciężko, pozdrawiając przy
okazji jednego z pracowników, którego kojarzyła ze szkoły. Poprawiła szatę,
wygładzając ją dłońmi i dokładnie sprawdziła kieszenie, upewniając się czy aby na
pewno zabrała bagaż. Ucieszyła się, gdy poczuła pomniejszoną walizkę i ruszyła
dalej. Rozglądała się, mijając poszczególne stanowiska, aż dotarła do dużego i
ciemnego holu.
Podążała pewnym krokiem do wyjścia,
chcąc jak najszybciej opuścić Ministerstwo, nie miała najmniejszej ochoty tam
przebywać, przypominając sobie, że i tak w poniedziałek będzie ją czekać sterta
papierów, jaka z całą pewnością się nazbierała przez okres jej nieobecności,
poza tym samo zmęczenie dawało o sobie znać, bo jednak aportacja
międzykontynentalna nie należała do najprzyjemniejszych rzeczy. Nim dotarła do
jednego z kominków wymieniła parę słów ze znajomymi, z którymi widywała się
praktycznie codziennie, widziała też z daleka Lunę, chociaż nie miała bladego
pojęcia, co ktoś taki jak ona robił w Ministerstwie; z tego, co pamiętała, miała
zająć się gazetą jej ojca.
Natychmiast odgoniła od siebie te
myśli, będąc już mentalnie w domu, w swoim wygodnym łóżku, poruszyła
prawie niezauważalnie palcami u stóp, odczuwając nieprzyjemne uczucie. Z tego
powodu już nawet nie patrzyła, jak idzie i w kogo wchodzi, marzyła o
odpoczynku, którego sam wyjazd nie dostarczył jej w ogóle. Myśląc, że nikomu
nie zawadza, przepychała się przez interesantów.
— Przepraszam — mruknęła,
przechodząc obok grupki starszych czarownic, które zawzięcie o czym rozmawiały,
po czym obrzuciły ją nieprzychylnym spojrzeniem i teatralnie odrzuciły włosami.
Hermiona zachichotała na ten widok, bo w gruncie rzeczy wyglądało to naprawdę zabawnie, kilka dorosłych i
doświadczonych kobiet, które zachowały się co najmniej infantylnie, po czym
ostentacyjnie wywróciła oczami, zaciskając usta.
— Uważaj, jak chodzisz! — burknął
ktoś, gdy go minęła. Hermiona już odwracała się, by przeprosić tę osobę, gdy
zobaczyła, kim był ten człowiek.
Westchnęła na swoje niebywałe szczęście,
zauważając, że tuż przed nią stoi nie kto inny jak Draco Malfoy. Przełknęła
gorycz, kumulującą się w gardle i szybko zamrugała. Musiała sama przed samą
przyznać, że nie był on tym samym chłopakiem, którego spotykała na korytarzach
w Hogwarcie, a którego także nie widziała od czasu pokonania Voldemorta. Co
prawda zmiany te nie wpływały na niego znacząco, ale sam ich fakt budził w niej coś dziwnego. Wybełkotała ciche przeprosiny i zanim zaczął coś powiedzieć,
podbiegła do kominka, wpychając się przed innych, którzy także chcieli z niego skorzystać.
I takim sposobem zniknęła stamtąd
w mgnieniu oka.
Gdy wylądowała w swoim
mieszkaniu, w końcu mogła powiedzieć nareszcie, co też z przyjemnością
uczyniła. Zdjęła szatę, po czym rzuciła ją na wolny fotel i westchnęła głośno.
Nagle, jakby nie wiadomo czemu, poczuła mocne pulsowanie w okolicach skroni.
Prędko złapała się za głowę, pochylając ją do przodu i idąc w stronę kuchni,
gdzie wyjęła szklankę i nalała do niej wody do połowy objętości. Wypiła ją
jednym haustem.
To pewnie zmiana klimatu, prześpię się i wszystko wróci do normy, pomyślała.
Po kilku latach przerwy - wracam. Tym razem z dramione, które mam nadzieję, mi wyjdzie. Nie będzie ono długie, ostrzegam od razu. Wiem, że prolog jest ubogi w opisy, ale dalej będzie tego zdecydowanie więcej, tutaj zwyczajnie miało tego nie być.
Hej,
OdpowiedzUsuńZazwyczaj nie czytam Dramione, (choć zdarzają się wyjątki), ale opis Twojego opowiadania mnie zaciekawił. Gdy patrzyłam na Twojego bloga kilka godzin temu, nie było jeszcze prologu, ale teraz już jest, więc od razu wzięłam się za czytanie.
Masz przyjemny styl pisania i dobry pomysł, jestem ciekawa, jak dalej to pociągniesz.
Rozumiem, że Hermiona na razie będzie ignorowała te bóle, ale pewnie za jakiś czas uda się do Munga i wszystkiego się dowie. Właściwie, to nie wszystkiego, ale... No, nieważne. :)
Czekam na pierwszy rozdział i pozdrawiam serdecznie.
Weny :*
Optimist
[the-emerald-eyes.blogspot.com]
Och, dziękuję uprzejmie za komentarz, co równocześnie mnie dziwi, bo jeszcze nigdzie nie miałam okazji się zareklamować.
UsuńCieszę się również, że mimo, że nie czytasz dramione - przyciągnęłam twoją uwagę.
Hm, masz stuprocentową rację, zignoruje to, ale to w sumie wynika też z opisu, ufam, że wkrótce trochę się rozjaśni.
Dzięki wielkie!
Pozdrawiam,
Viv.